— Chce ci się to wszystko robić?

Majka odpowiedziała bliżej nieokreślonym mruknięciem, bo była zbyt skupiona na zakolorowaniu obrazka tak, by nie wyjść za linię - gdyby tak się stało musiałaby poprawiać cały ten fragment od nowa, a zaczynała mieć już trochę dość. Od trzech godzin siedziała w jednej pozycji pochylona nad kartonem i już czuła, że następnego dnia będzie się użerać z bolącym kręgosłupem (o domyciu tych paru przypadkowych plam, jakie zrobiła na dywanie nawet nie wspominając).

Miała już gotowe dwa banery i właśnie kończyła trzeci. Marsz był za niecały tydzień.

Pokolorowała ostatnie „i” w napisie i w końcu się wyprostowała, żeby spojrzeć na Sarę, swoją starszą siostrę, która przygląda jej się sceptycznie znad notatek na studia. Pierwsze dwa transparenty zajmowały większą część ich i tak niewielkiego pokoju, ale nie było nigdzie indziej miejsca, w którym mogłyby schnąć - łóżko Majki stanowiło jej przestrzeń roboczą pełną małych flag i ulotek, a biurko było zastawione prawdopodobnie połową całego jej majątku i odgruzowanie go zajęłoby więcej czasu, niż malowanie wszystkich transparentów.

— Czemu miałoby mi się nie chcieć, wygląda chyba spoko? — zerknęła krytycznie na dopiero co skończone „wychodząc z szafy trzaśnij drzwiami!” i zaraz przeniosła pytający wzrok na siostrę. Notatki tamtej zostały odłożone na bok, a ona sama usiadła teraz na łóżku po turecku i oparła łokcie na kolanach.

— Mogłabyś na co innego spożytkować ten czas. Albo kasę — dodała znacząco, bo nie dalej jak dwie godziny temu Majka marudziła, że gdzieś zapodziała całe pudełko wlep, za które zapłaciła resztką kasy jaką miała na koncie. Teraz w odpowiedzi parsknęła.

— Boomer.

— Nie, serio. Po co to w sumie? Pokrzyczysz, wkurzysz ludzi i cała praca jaką odwalasz teraz pójdzie do kosza.

Pytanie było zaskakująco… trudne. Majka wychyliła się, żeby odłożyć pędzel do kubka z wodę i ostrożnie podniosła się, żeby wyprostować nogi i może kupić sobie trochę czasu na odpowiedź. Nie miała w sumie pojęcia co powiedzieć. Nie myślała nigdy „po co”, robiła to i tyle. Zaczęło się od jednego małego demo na ulicy - uczestnicząca w nim dziewczyna zaczepiła Majkę z pytaniem o zapalniczkę i przy okazji chwilę pogadały o całej akcji. Potem znowu jej coś mignęło na Instagramie, dołączyła do wydarzenia, na którym wyświetlano „Pride” i ktoś zapytał czy mogłaby pomoc w rozdawaniu ulotek promujących marsz. Mogła, więc pomogła i jej się spodobało.

— Nie chodzi przecież o te transparenty — machnęła ręką w powietrzu — tylko o… — Zawiesiła wzrok na tym stosie ulotek leżących na łóżku, starając się znaleźć odpowiednie słowa.

Bieganie po mieście późną nocą w deszczu z dwoma kumplami z kolektywu, kiedy umówili się na rozklejanie tęczowych plakatów w centrum i rozklejanie wlep. Tańczenie na marszu do samby z kompletnie obcymi ludźmi, którzy w tamtej chwili zdawali jej się być bliżsi, niż rodzina. Pierwszy raz, kiedy odważyła się głośno i pewnie dołączyć do skandowania. Zbijanie piątek po udanym wydarzeniu.

Wrażenie, że w końcu robi coś ważnego i co lubi, a nie co powinno.

Ciepło i siła, które wibrowały pod jej skórą, kiedy ramię w ramię ze swoimi przyjaciółmi chodziła na demonstracje.

Uczucie wolności i jedności w kolorowym tłumie na marszu.

Jak u diabła, miała wytłumaczyć to wszystko swojej siostrze bez brzmienia jak wariatka? Jak powiedzieć, że to kolorowe “Razem stworzymy piękną przyszłość” z pierwszego namalowanego przez nią baneru było dla niej siłą, dzięki której można by przenosić góry i zmienić cały świat?

— Baner pójdzie do kosza. Większość tych ulotek też. — Zgarnęła je na bok, żeby móc usiąść na skraju łóżka. — Ale to tylko część wszystkiego, takie… o, narzędzie! — pstryknęła palcami w powietrzu, gdy udało jej się znaleźć odpowiednie słowa. — Żeby przekonać chociaż jedną osobę. Nie idę tam, żeby wkurzać Kowalskich, nie szykuję tego, żeby zmarnować czas, tylko po to, żeby zmienić świat.

— Świat. Zmienić. — Powtórzone powoli przez Sarę słowa ubodły, ale nie miały już znaczenia, bo nie było siły, która by zmieniła to, jak Majka się czuła, to, jak aktywizm wpływał na jej życie. Miała w nim wsparcie, przyjaciół i siłę, jakich wcześniej nie znała. Miała swoje miejsce na ziemi.

Dlatego teraz tylko złapała za poduszkę, którą rzuciła w Sarę i wyszczerzyła się do niej.

— Zmienić! Dać komuś trochę odwagi! Przekonać, że jest całkiem normalny i wszystko z nim w porządku. Że kiedyś będzie przepięknie i nie będzie trzeba się bać!

— I nie masz na to łatwiejszego sposobu? — zapytała Sara odrzucając poduszkę.

Pomyślała o tym, jak parę dni temu siedziała ze swoimi przyjaciółmi do świtu nad szykowaniem plakatów i projektowaniem nowych wlep. O trzeciej, gdy za oknem zaczęło robić się jasno wszyscy byli wykończeni, ale mimo to dali się przekonać, żeby na chwilę wyjść na dach i obserwować wschód słońca. Wzięli ze sobą koc, resztki pizzy z kolacji i rozłożyli się na górze z poczuciem nieźle wykonanej roboty. Majka zrobiła wtedy selfie, które wyszło nieostre i komuś ucięło połowę twarzy, a mimo to było to jej ulubione zdjęcie w całej galerii. W głowie mignęło jej wspomnienie przyjaciółki przyciągającej ją do siebie pod koc i podsuwającej jej pod nos kubek z gorącym kakaem po tym, jak Majka zamarudziła, że jest jej zimno.

Spojrzała na Sarę i uśmiechnęła się szerzej.

— To całkiem łatwy sposób.