No dobra, drogie osoby, to nie wygląda jak w “The Office”, choć czasem może. Dużo zależy od pracodawców, kultury organizacyjnej i osób, które nas bezpośrednio otaczają. Osoby w tej samej firmie mogą mieć różne wrażenia i doświadczenia.

Mój aktywizm, który obecnie wylewa się daleko poza pracę, zaczął się rzeczywiście w pracy. I o tym dziś chcę opowiedzieć, o tym, jak ten aktywizm w świecie dużych firm można wprowadzać. Dlaczego dużych? Nie znam małych, a ponoć jak się człowiek nie zna, nie powinien się wypowiadać.

Zaczęłam od akcji charytatywnych, ale szybko poszłam dalej, a w pewnym momencie rzuciła mi się w oczy tematyka tęczowych społeczności. Moja firma wygrywała nagrody w US i UK za otwartość i wspieranie organizacji LGBT+. Lokalnie mówiło się już powoli o Diversity & Inclusion (to było kilka lat przed boomem na ten temat, który trwa obecnie), ale bez wyszczególniania tej grupy. I po raz kolejny w moim życiu niezgoda na nierówności pchnęła mnie do działania. Był rok 2017, kraj nie wspierał społeczności, a ja z kolei nie wiedziałam o niej prawie nic. Nie znałam ani jednej wyoutowanej osoby, nikogo. Nie powiem, jak wiele osób sojuszniczych, że zaczęło się od siostry lesbijki, przyjaciela geja. Zero. W związku z tym musiałam zadziałać dwutorowo – z jednej strony znaleźć osoby, które ze mną to pociągną, z drugiej na szybko zdobyć wiedzę. Tak żeby wspierać mądrze, bo tego już działania “charytatywno-społeczne” mnie nauczyły, że wspierać trzeba mądrze. 

W ciągu kilku miesięcy w firmie dostałam zgodę “góry”, czyli szefa HR, połączono mnie z mądrą osobą zajmującą się tym tematem w UK, dano sporo wolności, by zaplanować akcje sojusznicze. Lokalnie z kolei sięgnęłam po poradę u źródła – kolega z innej korpo połączył mnie z osobą, która już prowadziła grupę Pride. I tak to ruszyło z kopyta, a obecnie działalność społeczna nie jest w firmie moim wolontariatem, a pracą zawodową. 

Myślę, że moja przemiana z księgowej w doradczynię do spraw różnorodności i społeczności lokalnej może być nazywana moją życiową “success story”. Zdecydowanie jest też probierzem firmy – pokazuje, że jest to temat ważny dla biznesu, że wspierać trzeba i pracowników z wszelkich mniejszości, jak i otoczenie społeczne. 

W ciągu tych kilku lat, przeistoczyłam się z osoby zupełnie nieznającej tematu w sojuszniczkę, uważającą się za część społeczności. Oto kilka moich “mądrości”.

Jeśli rozważasz pracę w korpo/dużej firmie:

  • Sprawdź Social Media i stronę firmy (szczególnie te lokalne). Jeśli firma działa na polu różnorodności, to będzie o tym mówiła. Fajnie, jeśli to będzie coś więcej niż tęczowe logo raz w roku. Są firmy, które tylko się chwalą, ale są też takie, które realnie działają. To mogą być wydarzenia wokół Pride czy dni widoczności, ale i szkolenie dla działu rekrutacji i osób managerskich z tematów D&I.
  • Masz prawo pytać. Jeśli jesteś osobą wyoutowaną lub myślisz o większym wyoutowaniu, zapytaj osobę, która Cię rekrutuje, o kwestie różnorodności w firmie, ale i o dress code – czy możesz się wyrażać. Czy są jakieś grupy pracownicze, w których można się sieciować, a dzięki którym nie będziesz się czuć sam_.
Jeśli pracujesz w firmie, w której chcesz zacząć organizować Pride, czy grupę D&I:

  • Potrzebujesz innych. Na wielu poziomach – zarówno osób, które będą organizowały się z Tobą, jak i tych, które dadzą Wam przestrzeń, narzędzia, budżet i widoczność. Sprawdź, czy są jakieś grupy pracownicze w Twojej firmie, w kraju lub za granicą. Może jest grupa rodziców, albo obcokrajowców? Jakaś rada lub osoba zajmująca się D&I, jeśli nie w Polsce, to za granicą? Odezwij się do tych osób, dowiedz się jak to działa u tego pracodawcy. Poszukaj osoby lokalnie, która wesprze powstanie grupy jako “sponsor”, np. szef_owa kadr. Sprawdź, czy nie ma jakichś spotkań z osobami z Pride i D&I z innych firm w Twoim mieście/branży, te osoby podzielą się z Tobą doświadczeniem.
  • Nie takie korpo straszne. Duże firmy mają często wypracowany sposób działania, przestrzeń i wręcz chęć do tego, by tworzyły się grupy pracownicze. Do tego temat D&I jest obecnie głośny, pojawia się coraz większy nacisk na działanie w tych obszarach, a także coraz większa świadomość, że większa różnorodność wpływa pozytywnie na produktywność i zyski. Mamy na to dowody, korzystajmy z wyników badań argumentując nasze sprawy.
  • Zmiana trwa długo, ale się dzieje. Często trzeba dostosować komunikację i wydarzenia do odbiorców. Nie w każdej firmie można zacząć od Drag Queen Bingo, ale spokojnie, dojdziemy i do tego! W niektórych grupach zaczynamy od edukowania –  siebie (nigdy nie wiemy wszystkiego) i innych. Bez tego ta zmiana nie przyjdzie. 
Na koniec chciałabym Was zostawić z myślą - WARTO. Dla każdej osoby, która w pracy poczuje się bezpiecznie. Dla tych, którzy nie będą się bać wyoutować (jeśli chcą), być sobą w miejscu pracy. Koniec końców, po to właśnie to robimy – by tworzyć bezpieczne przestrzenie, na czym zależeć powinno i nam, i pracodawcy.