Klaudia Bobela: Jesteście przykładem, że presja ma sens. Na przestrzeni niemal 4-letniej działalności Atlasu Nienawiści razem z Pauliną Pająk, Pawłem Prenetą oraz Kamilem Maczugą wykonaliście ogrom aktywistycznej pracy. Dzięki waszej  działalności o tzw. strefach „wolnych od LGBT” dowiedział się cały świat, a dzięki między innymi waszym niestrudzonym bataliom sądowym udało się znacznie zmniejszyć ilość takich dokumentów, obowiązujących w samorządach na terenie całej Polski. Jednak akcja, która rozpoczęła się w 2019 roku, znacząco wpłynęła na walkę osób LGBTQIA o uzyskanie równych praw. Co Twoim zdaniem w ciągu tych kilku lat zmieniło się najbardziej? 

Kuba Gawron: Najważniejszą zmianą jest zniknięcie ponad połowy uchwał anty-LGBT. W szczytowym okresie było ich około 105, a teraz — w momencie pisania tych słów — jest ich 51. Parlament Europejski przyjął dwie rezolucje dotyczące społeczności LGBTQIA w Polsce oraz wspomniał o niej w co najmniej dwóch innych. Komisja Europejska wprowadziła zapis zakazujący finansowania stref w unijnych projektach, przyjęła strategię na rzecz równości społeczności LGBTQIA w Europie oraz rozpoczęła prace nad dyrektywą antySLAPP-ową, która ma za zadanie uniemożliwić ataki prawne w postaci pozwów, mające wywrzeć efekt mrożący na dziennikarzach i dziennikarkach, osobach aktywistycznych i związanych z nauką, którzy i które zajmują się niewygodnymi dla rządu tematami. Polskie sądy wydały kolejne wyroki korzystne dla społeczności LGBTQIA. 

Osoby LGBTQIA na stałe zagościły w lokalnych mediach. Bez tego podsumowania na mapie oraz w tabeli temat stref pozostałby rozproszony po lokalnych mediach i BIP-ach, i nie miałby takiej siły oddziaływania. Media raczej nie byłyby w stanie śledzić dokładnie tego tematu z powodu braku czasu i środków finansowych.  

Mam nadzieję, że działalność Atlasu dodała trochę nadziei opozycji, że pomimo  ograniczonych środków można skutecznie nagłośnić temat, utrwalić jego obecność w publicznej debacie, pozyskać silnych sojuszników i sojuszniczki, wzmocnić korzystne  orzecznictwo oraz powstrzymać PiS i zmusić go do odwrotu.
Alternatywą dla wprowadzanych stref „wolnych od LGBT” stała się stworzona przez Ordo Iuris Samorządowa Karta Praw Rodzin. W teorii SKPR miała promować tradycyjne wartości rodzinne i chociaż nie odnosiła się wprost do osób LGBTQIA, próbowała okroić definicję rodziny do mamy, taty oraz ich dzieci, a także blokowała aktywistkom i aktywistom działania równościowe. Czy Ordo Iuris wciąż prowadzi w samorządach kampanię, zachęcającą do przyjmowania tej karty? 

Od dawna już nie słyszałem o tych akcjach, więc prawdopodobnie już ich nie prowadzą. Nie zdziwiłbym się, gdyby to wynikało z obawy części samorządów przed oznaczeniem żółtym ostrzegawczym kolorem na naszej mapie. Mam ustawione alerty w Google News związane z tym tematem, myślę, że gdyby gdzieś była jakaś akcja, to już bym o niej wiedział. Myślę, że Ordo Iuris nie ma już do nich serca. Przegrywają sromotnie sprawę za sprawą, nie tylko w  naszych procesach, ale także w tych ze skargi RPO.  

W ostatnich dniach szczęście sprzyjało społeczności LGBTQIA. Z homofobicznych uchwał wycofali się radni powiatu leskiego, puławskiego, lubelskiego, powiat jarosławski oraz gminy Mełgiew i Trzebieszów. Jaki był główny powód wycofywania się ze stref „wolnych od LGBT” i SKPR? 

Niestety zadziałał tylko argument finansowy. Dopóki nic ich to nie kosztuje, mogą grać rolę  nieprzejednanych „obrońców rodziny”. Jednak, gdy temat w końcu opiera się o unijną kasę, to są gotowi dla niej sprzedać nawet arcybiskupa Jędraszewskiego.  

Obserwując na przestrzeni lat proces przyjmowania i wycofywania się z uchwał  anty-LGBT lub SKPR faktycznie widać, że gorąco pod stołkami członków i członkiń lokalnych samorządów zaczęło robić się dopiero kiedy pojawiła się realna groźba utraty funduszy, więc zaczęli się z nich wycofywać nie przez refleksję na temat ich dyskryminacyjnych form, ale właśnie dla pieniędzy. Uważasz to za sukces, czy to zwycięstwo ma jednak słodko-gorzki smak? 

Paulina Pająk w jednym z oświadczeń sądowych trafnie zauważyła, że uchwały anty-LGBT są przejawem kryzysu lokalnej demokracji. Jest on widoczny podczas całego cyklu życia  uchwał. Radni i radne podczas ich przyjmowania zignorowali protesty opozycji ostrzegającej przed dyskryminacją mniejszościowych grup, która nie mieści się w żadnych demokratycznych standardach. Zdanie obywateli dla radnych było jeszcze mniej warte. Moje petycje ze szczegółową argumentacją na rzecz uchylenia tych uchwał zostały uznane za bezzasadne.  

Radni ustępują jedynie przed silniejszymi podmiotami. Przeważnie przekonują ich dopiero  głosy samorządowców i samorządowczyń na wyższych stanowiskach z ich najbliższego otoczenia — przewodniczących, wójtek, burmistrzów, prezydentek, proszących ich o uchylenie uchwał, żeby zachować dostęp do unijnych funduszy. Na radnych działa tylko siła finansowa UE, wsparta autorytetem ludzi z ich najbliższego otoczenia. Demokratyczne, a nawet prawne argumenty nie mają dla nich żadnego znaczenia. Dlatego też uważam, że obecne uchylanie na chybcika tych uchwał niestety nie jest przejawem wychodzenia z kryzysu lokalnej demokracji. Jest tylko podkreśleniem tego kryzysu. 

Jako Atlas Nienawiści informowaliście, że powiaty z województwa lubelskiego  — lubelski, puławski i tomaszowski zapowiedziały projekty modyfikujące uchwały anty-LGBT. Na czym polegają te modyfikacje? 

Te jednostki ostatecznie przyjęły uchwały „w obronie podstawowych wartości”, zawierające zupełnie inną treść oraz zapisy uchylające strefy. W jednych uchwałach radni skarżyli się, że zostali źle zrozumiani, w innych starali się uratować cokolwiek ze starych uchwał, np. zdania o tysiącletniej historii Polski. 

W związku z waszą działalnością aktywistyczną w Atlasie wiele samorządów pozwało Was o zniesławienie. Samorządy najczęściej przegrywały te sprawy w sądzie lub sądy oddalały takie pozwy, jak chociażby ostatnia sprawa powiatu opoczyńskiego. Jakie obecnie toczą się przeciw wam postępowania ws. Atlasu? 

Gmina Gromadka wycofała powództwo po pierwszej rozprawie w sądzie okręgowym. Powiat  opoczyński przegrał w sądzie okręgowym i zrezygnował z apelacji. Powiat przasnyski  przegrał kolejno w sądzie okręgowym i apelacyjnym. Jeszcze nie wiadomo, czy będzie składał skargę kasacyjną. Powiat tarnowski przegrał w sądzie okręgowym i złożył apelację. W sprawie powiatu łowickiego trwa pisemne przesłuchanie w sądzie okręgowym. W sprawie powiatu tatrzańskiego nie było jeszcze żadnej rozprawy. Jedyna wyznaczona data najbliższej  rozprawy jest w sprawie powiatu przysuskiego — 5 października. Przypuszczam jednak, że pozostałe powiaty już raczej nie będą chciały ciągnąć latami tych spraw.

Chociaż temat przestał być tak medialny, jak na początku, dalej istnieje obawa, że kolejne samorządy będą chciały przyjąć u siebie SKPR lub uchwałę wymierzoną w osoby LGBTQIA. Co mogą zrobić mieszkanki i mieszkańcy swoich regionów, jeśli pojawi się taki problem? 

Mimo że obecne uchwały przeciwko „ideologii lesbijek, gejów osób biseksualnych i  transpłciowych” oraz ordoiurisowe karty coraz szybciej idą na śmietnik historii, uważam, że  zagrożenie ich kolejnymi wcieleniami pozostaje realne. Mogą zostać importowane np. z USA — tam są setki takich lokalnych uchwał anty-LGBT. Powstają one na fali backslashu przeciwko m.in. federalnej równości małżeńskiej. Można je prześledzić np. na stronach „Trans Legislation Tracker”, „Eguality Federation” oraz ACLU. Niestety ten kraj może być bogatym źródłem inspiracji dla naszych rodzimych fanatyków i fanatyczek.  

Mimo to wierzę, że władze samorządów już nie odważą się podjąć takich uchwał, bo przepisy obecnej unijnej perspektywy finansowej już przewidują takie sytuacje. Co więcej — są na tyle ogólnie napisane, że mogą objąć kolejne warianty tych uchwał wymierzonych w społeczność LGBTQIA pod pretekstem np. obrony dzieci przed „transowaniem”.  
Jeżeli gdzieś pojawi się informacja o próbie podjęcia takiej uchwały, to mieszkańcy i mieszkanki mogą dać o nich znać Atlasowi na jego socialach i mailu, a także Komitetowi Monitorującemu z ich województwa.

Niestety rząd znowu w najbliższych wyborach chce robić wroga publicznego ze społeczności LGBTQIA. PiS właśnie rozpoczął fałszywą inicjatywę obywatelską „Chrońmy dzieci, wspierajmy rodziców”, przeciwko „seksualizacji” dzieci. 

Wystartowali od razu z profesjonalną identyfikacją wizualną. Podpisy będą zbierać biura poselskie. Nie wiadomo, jakie — rzekomo liczne — organizacje społeczne stoją za tą inicjatywą. Już poprosiłem kancelarię marszałkowską o udostępnienie list gości uczestniczących w spotkaniach i rozdzielniki zaproszeń, ale nie spodziewam się niczego nadzwyczajnego.

Wiele wskazuje na to, że to trzecie wcielenie Lex Czarnek. Projekt ustawy nawet nie zawiera definicji „seksualizacji” — jak zwykle, chodzi tylko o gonienie wyborczego króliczka.

Podczas sesji rad miast, gmin i powiatów, a także podczas rozpraw sądowych padało wiele krzywdzących słów na temat osób LGBTQIA. Domyślam się, że dla kogoś, kto cały czas jest w tym wszystkim od środka, może być to ogromnie obciążające. Jak sobie z tym radzisz? 

Nie mam z tym żadnego problemu. Procesy to małe piwo w porównaniu z tym, co widziałem  na pierwszych marszach w Lublinie i Białymstoku. Ordoiurisowy adwokat, który myśli, że jest  groźnym mistrzem podchwytliwych pytań, nie jest w stanie wywrzeć na mnie takiego wrażenia, jak rozjuszony wielotysięczny tłum kiboli i członków grup nacjonalistycznych oblegających i obrzucających petardami białostocki marsz, w którym byłem. W porównaniu z tym wydarzeniem wszystko inne wydaje się mniej groźne.  

Myślę, że to pozywający bardziej się obawiają rozpraw niż ja, bo na nich padają pytania, na które powinni, ale nie potrafią odpowiedzieć. Albo nie chcą odpowiadać szczerze, żeby nie  pogorszyć swojej sytuacji. A potem muszą czytać w mediach nasze oświadczenia sądowe, w których dokładnie omawiamy ich motywacje.

Współtworzysz Atlas Nienawiści od niemal czterech lat. Czy w tym czasie  doświadczyłeś wypalenia aktywistycznego? Masz na to jakieś swoje sprawdzone sposoby? 

Lekarstwa i duża ilość snu. Cudów nie ma, nie obeszło się bez pomocy psychiatry. To  lekarstwa utrzymują w żelaznej równowadze moje emocje, także w trudniejszych  momentach, jak pierwsze rozprawy. Już nie odczuwam żadnych silnych emocji — ale mnie to nie martwi. Najważniejsze, że nie utrudniają mi już one życia.  

We wrześniu 2020 roku był taki trudny okres, kiedy skumulowało się wiele angażujących  emocjonalnie wydarzeń. Joe Biden i Ursula von der Leyen po raz pierwszy wspomnieli o strefach. Dostaliśmy Korony Równości KPH. Pisałem pod presją czasu prezentację na panel  na Dni Ateizmu. Media szeroko omawiały temat naszej mapy parafii zbierających podpisy  pod projektem „Stop LGBT”. Po raz pierwszy zachorowałem na coś, co przypominało objawami covida. Za dużo tego się wszystkiego wydarzyło w krótkim czasie i mój organizm po prostu nie wytrzymał tej presji. Musiałem wziąć miesięczne zwolnienie lekarskie i przejść  z terapii na leki. Odkąd zacząłem je brać, śpię długo i mocno. Także za dnia. Wystarczy, że po powrocie z pracy przykryję się jakimś milusim kocykiem i od razu odpływam. Nawet na kilka godzin, przy świetle. Psychiatrka odradza mi spanie za dnia, ale jakoś nie potrafię sobie odmówić takiej drobnej, łatwo dostępnej przyjemności. Tym bardziej, że nie zakłóca mi nocnego snu.  

Przywiązuję dużą wagę do dobrego odpoczynku. Wziąłem sobie do serca książkę Rebeki Solnit „Nadzieja w mroku”. Uświadomiła mi ona, że aktywizm to głównie długotrwała oddolna  praca, której efekty — w postaci zainicjowanych procesów społecznych — pojawiają się  dopiero w dłuższej perspektywie, w nieoczekiwanych i nieoczywistych miejscach i  momentach. Dlatego nie ma potrzeby zaharowywać się, żeby zrobić coś jak najszybciej, bo efekty i tak przyjdą dopiero w dłuższej perspektywie. W takim podejściu do pracy  aktywistycznej jest dużo przestrzeni na dbanie o siebie. 

Jak obecnie można wspierać działalność Atlasu Nienawiści? 

Można na przykład poprzez pisanie petycji i organizowanie rozmaitych oddolnych akcji  przeciwko strefom. Można je zrobić na wiele sposobów, wyobraźnia jest jedynym  ograniczeniem. Teraz jest dobry czas na takie działania i nagłaśnianie ich w mediach. Radni  boją się utraty unijnych funduszy, więc często uchylają uchwały pod wpływem rozgłosu  spowodowanego np. internetowymi petycjami czy pismami RPO. Jeszcze ze 2-3 lata temu wyrzuciliby je do kosza, a teraz uchylają uchwały po cichu, po kryjomu oraz niechętnie  rozmawiają z ludźmi dążącymi ten temat.  



Można także wesprzeć finansowo stowarzyszenie Miłość Nie Wyklucza, które prowadzi program ochrony prawnej. Dzięki niemu bronią nas lub bronili wspaniałe prawniczki i prawnicy — Karolina Gierdal, Alicja Szpringer, Dorota Seweryn-Stawarz, Łukasz Zjawiński, Mikołaj Świstowski, Emilia Barabasz i Piotr Jurek.

Na razie coraz więcej samorządów wycofuje się ze stref „wolnych od LGBT”, jednak wciąż część Polski świeci się na czerwono w waszej interaktywnej mapie. Co dalej z Atlasem Nienawiści, kiedy ostatni taki dokument zostanie zniesiony? 

Myślę, że Atlas będzie dalej istniał, jako archiwum dokumentów, z którego nadal będą  korzystać studenci i studentki, osoby związanej z nauką i przeprowadzające badania oraz urzędnicy i urzędniczki itd. Będę go nadal uzupełniać, bo wciąż brakuje w nim wielu dokumentów. Po kilku latach działalności mam wiele materiałów — dokumentów urzędowych i sądowych, artykułów, wywiadów, wpisów, notatek itp. Myślę, że dobrze byłoby kiedyś podsumować ich treść w książce. Szkoda by było, żeby się zmarnowały.  

Po Atlasie nie planuję żadnej aktywistycznej „emerytury”. Zacząłem już działać w kolejnym  obszarze — w Komitecie Monitorującym funduszy unijnych dla województwa  świętokrzyskiego. Oprócz mnie w jego składzie jest także Justyna Nakielska z KPH. Justyna koordynuje prace nieformalnej koalicji osób uczestniczących w pracach Komitetów Monitorujących z delegacji KPH, Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych oraz współpracujących z nimi organizacji. W ich ramach szkolimy się oraz wymieniamy się doświadczeniami i dobrymi praktykami. Będziemy nie tylko pilnować, żeby ani jedno euro nie trafiło do stref, lecz także propagować postawę równościową i antydyskryminacyjną. Czyli np. szkolenia antydyskryminacyjne obejmujące tematykę LGBTQIA w kryteriach naboru unijnych  projektów. Tam, gdzie to będzie możliwe, chcę rozwijać podstawowe postulaty KPH i  dodawać do nich własne, dotyczące m.in. osób z niepełnosprawnościami, praw  pracowniczych oraz jawności życia publicznego.  

W trakcie prac zauważyłem, że brakuje standardów antydyskryminacyjnych dotyczących  LGBTQIA, podobnych do obecnie istniejących standardów dostępności dla OzN oraz  równości kobiet i mężczyzn. Jeśli nasza koalicja by je wypracowała — wykonałaby pionierską pracę w skali UE.

W mojej działalności jest jeszcze jeden wątek — rola kościoła w polskim życiu publicznym.  Jeśli u mnie zwolni się przestrzeń na działalność, to pewnie będę na większą skalę śledzić,  np. ile działek kościół dostał, ile uczniów w szkołach jeszcze chodzi na religię, ile samorządy  płacą na pensje katechetów czy organizacje kościelnych uroczystości itp. W tej chwili śledzę uchwały w obronie papieża, które są masowo przyjmowane w Polsce. Powtarza się ten sam schemat co przy uchwałach anty-LGBT — znów mamy nakręcaną przez rządowe media panikę moralną, walkę z wymyślonym wrogiem polskiej tradycji oraz obojętność wobec rzeczywistych ofiar — tym razem księży pedofili.