Queerowe utopie

W ostatnich latach głównie podróżuje do krajów, gdzie prawa osób LGBTQIA są szeroko rozpoznawane, a kraje te zajmują czołowe miejsca w rankingu ILGI Europe. Dodatkowo stęsknion queerowej kultury zatrzymuję się lub spędzam czas w większości w dzielnicach queerowych czy przyjaznych miejscach. Chodzę na wystawy, gdzie otwarcie mówi się o queerowosci artystów czy spędzam czas siedząc w gejowskich knajpkach z widokiem na przechodzące pary jednopłciowe trzymające się za ręce. Mnogość ekspresji czy publicznego okazywania uczuć wyzwala i we mnie moje prawdziwe potrzeby. Można się ubrać odważniej, można się wymienić spojrzeniami i uśmiechami z osobami na ulicy. Można się cieszyć życiem. W queerowych utopiach czujemy się bezpieczniej. Czujemy się sobą. 

Kiedy przestajemy być sobą?

Bycie sobą wymaga przyjęcia konsekwencji, które mogą temu towarzyszyć. Przestajemy być sobą wraz z doświadczeniami dyskryminacji i ataków. Rzadziej łapiemy się za ręce z bliską osobą czy ubieramy się mniej odważnie. Pamiętam dokładnie ten proces u siebie, gdy w napełnieniu queerową energią po spotkaniach z innymi osobami aktywistycznymi chce się dzielić dumą z całym światem. Gdy po marszu równości chce się dalej tańczyć na ulicy. Gdy odwiedza się nowe miasto podczas queerowych festiwali. Jednak później przychodzi zderzenie z rzeczywistością - pierwsze wyzwiska, pierwszy atak. I szybko pryska czar tęczowego raju. 

Co ciekawe, takich doświadczeń nie miewałem tak często za granicą. Myślę, że ochrona przed nienawiścią i dyskryminacją w tym zakresie jest ważna i skuteczna. Świadomość, że ataki będą zwalczane dodaje nam odwagi. Świadomość, że nie ma miejsca na homofobię czy transfobię pozwala nam być sobą. 

Spojrzenia

Najciekawszym dla mnie jednak aspektem tych małych rajów są relacje między ludźmi. To w nich najczęściej się łapie na tytułowej myśli. Bo w tej wymarzonej przestrzeni uśmiechamy się do siebie czy puszczamy zalotne spojrzenia. Nie traktujemy siebie jako zagrożenie, a raczej jako potencjalną znajomość. Cieszymy się razem ze swojej ekspresji. Nawet jeśli wzrokiem trafimy na przysłowiowego cis hetero kolesia to ten będzie wiedział, że to nasza przestrzeń i odbierze to za przyjazny gest lub komplement. Jednak w Polsce jesteśmy cały czas na czuwaniu. Bo czy nie oberwę za to, że komuś za długo się przyglądam, czy nie usłyszę wyzwisk?

To czy możemy być sobą w Polsce?

Myślę, że to nie do końca takie proste. Bo możemy być sobą wszędzie. Bo ja także bywam sobą w Polsce. Jednak polskie doświadczenia nas czasem przed tym powstrzymują. Ale dlatego to nasza rola też, by tworzyć te przestrzenie. Bo czy nie taką przestrzenią są dla nas marsze równości. Czy to nie takie knajpki jak Lokum w Poznaniu. Czy to nie siedziby organizacji. Widzimy, jak z roku na rok jest coraz więcej tęczy i coraz więcej tych uśmiechów na ulicach. Polska jeszcze będzie kolorowa, ale to też zależy od nas. Możemy razem budować przestrzenie, społeczności czy organizować wydarzenia gdzie możemy być sobą. 

Chcesz dowiedzieć się jak działać? Zajrzyj do sekcji poradniki.