Klaudia Bobela: Czym zajmuje się Fundacja Autonomia, której jesteś prezeską? 
Olga Łaniewska: Jesteśmy fundacją z długą tradycją, w sierpniu będzie już 16 lat działalności. Sama jestem w zarządzie od roku, wcześniej byłam przez rok w radzie. Autonomia to jest feministyczna organizacja z dużą historią i ogromną liczbą kobiet, które były z nią przez dłuższy czy krótszy czas związane. W Autonomii oprócz działań feministycznych stawiamy na wsparcie osób LGBT+ i osób niebinarnych, od dwóch lat angażujemy się także we wsparcie osób z Białorusi i Ukrainy. Jesteśmy organizacją, która zajmuje się tworzeniem programów edukacyjnych, warsztatów antydyskryminacyjnych, festiwali praw człowieka. Prowadzimy również zajęcia empowermentowe dla dziewczynek oraz seniorek. W naszych działaniach staramy się wychodzić do wszystkich kobiet potrzebujących wsparcia. Poza tym jesteśmy jedyną organizacją w Polsce, która szkoli trenerki wendo, czyli systemu feministycznej samoobrony dla kobiet i osób socjalizowanych do roli kobiety.

Autonomia może pochwalić się naprawdę bogatym wachlarzem działań, jednak prowadzone przez was szkolenia WenDo to z pewnością coś, co wyróżnią was na tle innych fundacji feministycznych. Jak to się stało, że zaczęliście prowadzić takie warsztaty?
Wendo powstało w Kanadzie na początku lat. 70. Historia WenDo, którą usłyszałam od swoich trenerek brzmi tak, że WenDo wymyśliły migrantki, które doświadczały przemocy i chciały zadbać o swoje bezpieczeństwo. Pierwotnie system opierał się na obronie fizycznej, dopiero potem wprowadzono do niego elementy treningu mentalnego i rozwoju działań prewencyjnych. Później, w latach 80. przeniosło się to do Europy, głównie do Niemiec. Pierwsze polskie trenerki zostały wyszkolone przez niemieckie trenerki w latach 2001-2004. Wtedy przeszkolono 16 osób, a dwie z nich zostały później fundatorkami Autonomii, czyli Agata Teutsch i Monika Serkowska. W 2007 roku jeszcze, kiedy jeszcze nie byłam związana z Autonomią, wzięłam udział w takim 12-godzinnym warsztacie WenDo. Od razu polubiłam tę metodę i stwierdziłam, że jeśli będę mogła zostać trenerką, to na pewno chciałabym nią być i móc pracować z kobietami. W 2015 roku Autonomia zorganizowała pierwszy kurs trenerski dla 30 osób, ja byłam jedną z nich, a rok później, po skończonym kursie, sama zostałam trenerką.

Czym dokładnie jest WenDo?
Warto podkreślić, że to nie jest sztuka walki, tylko metoda prewencji przemocy, w której są z jednej strony elementy fizyczne z różnych sztuk walki, a z drugiej strony są elementy treningu mentalnego, w postaci nauki asertywności oraz rozpoznawania i stawiania granic, żeby nie dopuszczać do sytuacji, w których trzeba bronić się fizycznie. Głównym elementem WenDo jest praca z głosem i ciałem, żeby umieć werbalnie zaznaczyć swoje granice, a także być w stanie opowiedzieć o swoich potrzebach, poprosić o coś. Przykładowo, gdybym chciała zaprosić kogoś do kina, mogę tej osobie dawać aluzje, że chciałabym się wybrać na jakiś film, albo powiedzieć wprost: hej, może pójdziesz ze mną do kina? To pomaga być w takim realnym życiu ze sobą, tu i teraz, podejmować decyzje, które nie tylko dotyczą stawiania granic, ale też dbania o swój komfort.

Myślę, że sama praca z głosem jest bardzo ważnym elementem wendo. Kiedy sama zaczynałam trenować sztuki walki, pamiętam jak na pierwszych treningach trener uczył nas, że w sytuacjach kryzysowych trzeba krzyczeć, wołać o pomoc i sygnalizować problem. Bardzo ciężko było mi przełamać się do krzyku i musiałam w jakiś sposób przekroczyć swoje granice, żeby to zrobić. Czy dużo kobiet ma z tym problem?
Jest dokładnie tak, jak mówisz. Jeśli ktoś ma doświadczenie z przebywania z małymi dziewczynkami, to często zauważa, że są one głośne. Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli pracuje z dziewczynkami 7-letnimi, to one najczęściej nie mają problemu z krzykiem. Są aktywne, głośne i dużo rzeczy załatwiają głosem. Z kolei jeśli pracuje z nastolatkami, w takim wieku między 13 a 14 lat, to dziewczyny są już tak nauczone, żeby ściszać głos i być skromną, nie robić hałasu, nie psuć atmosfery. Jeśli przychodzi do zaznaczania swoich granic, to okazuje się, że one wstydzą się swojego głosu. A kiedy pracuję z dorosłymi kobietami, to często zdarza się, że któraś z uczestniczek pyta mnie, że co będzie, jeśli zaczniemy krzyczeć i ktoś tu przyjdzie, bo będziemy przeszkadzać albo ktoś wezwie policję. Nawet w sytuacji, gdzie jesteśmy na warsztacie, w miejscu, w którym można krzyczeć, od razu włączają się takie blokady. W życiu to się przekłada na sytuacje niebezpieczne i kryzysowe, kiedy mogę się jeszcze moim głosem obronić, ale zaczynam prognozować, jakie będą tego konsekwencje, zamiast  znaleźć rozwiązanie, w którym ja poczuje się lepiej.

System patriarchalny, w którym żyją kobiety, sprawia, że ja jestem dobrą kobietą, kiedy nie potrafię korzystać ze swojego głosu. Wtedy można ze mnie bardzo dużo wziąć. Tu nie chodzi tylko o przekraczanie granic fizycznych, ale także granic psychologicznych, na przykład kiedy zrobię sprawozdanie za kogoś albo zostanę za kogoś po godzinach, czy nie poproszę o podwyżkę. Dlatego ważne jest, aby znaleźć swój głos. Nie trzeba do tego krzyku, ale na warsztatach pokazujemy, że to okej, jeśli umiemy wyrażać werbalnie swój sprzeciw.

Czy po takich warsztatach dużo kobiet wychodzi i czuje, że zaszła w nich jakaś zmiana?
Kasia Sekutowicz przez ostatni rok robiła na zlecenie Autonomii badanie dotyczące wpływu wendo w Polsce. To pierwsze takie badanie w naszym kraju i znalazły się w nim rozmowy z decydentkami, trenerkami WenDo i uczestniczkami warsztatów. Analizowałyśmy ankiety i rozmowy pogłębione, a z wyników tego badania wyszło, że 100 proc. osób uczestniczących poleciłoby swoim bliskim osobom warsztaty WenDo.

To są tego typu zajęcia, że wieczorem, tego samego dnia po warsztatach nie widać zmian, które zaszły, ponieważ one opierają się głównie na umiejętnościach miękkich. To w przyszłości może zaowocować tym, że na przykład ktoś może wreszcie odejść od sprawcy w przemocowym związku. Podczas warsztatów dużo rozmawiamy o tym, jakie są rodzaje przemocy, jak reagować na sytuacje przemocy oraz jak do nich nie dopuścić.

Olga Łaniewska, Fundacja Autonomia

Jak dokładnie wyglądają takie warsztaty WenDo?
Zwyczaj warsztat trwa dwa dni, minimum 12 godzin i składa się z trzech elementów. Po pierwsze uczymy się ciosów fizycznych, kopnięć i uwolnień. Z drugiej strony są ćwiczenia z asertywności, jak wychodzić z sytuacji, kiedy ktoś tu przekracza nasze granice. Żeby wiedzieć, kiedy ktoś przekracza nasze granice, to musimy też zrozumieć, co to znaczy "moja granica”" gdzie ona leży. Ważne są także ćwiczenia związane z oddychaniem. Często w sytuacji kryzysu osoby przestają oddychać lub się zapowietrzają. Poznajemy też, jak nasze ciało może mnie wspierać w sytuacji kryzysowej, ponieważ mogę się bronić nie tylko słowami, ale też spojrzeniem, brakiem uśmiechu, wyprostowanymi plecami i odwróceniem się od napastnika. Poznajemy te wszystkie elementy, które każda z nas już posiada, a później wzmacniamy je i uczymy się je wykorzystywać.

Na WenDo uczymy się także wczesnego rozpoznawania sygnałów i niewchodzenia w niebezpieczne sytuacje. Żeby umieć zadbać o siebie i nie sprawdzać, czy mi się tylko wydaje, czy ta osoba jest dla mnie nieprzyjemna i niebezpieczna. W moim przypadku było tak, że socjalizacja kazała mi zrozumieć, dlaczego dana osoba była dla mnie niemiła. Tutaj pojawia się kolejny stereotyp, że jeśli ja jestem grzeczna, wszystko robię super, uśmiecham się, wtedy nic złego się nie wydarzy. Jednak na świecie jest zupełnie inaczej. Mogę być świetną osobą, ale to nie znaczy, że nie spotkają mnie złe rzeczy. Tutaj polegamy na WenDo, nie na tym, że ktoś mi powie, jaka ja jestem. Uczymy się reagować, ufać swoim odczuciom, nie czekać na pogorszenie sytuacji, a działać od razu, gdy zaczynam się czuć źle.

Czy aby przyjść na takie warsztaty, trzeba spełniać jakieś wymogi fizyczne?
Absolutnie nie, WenDo jest dla wszystkich. Zapraszamy osoby sprawne i osoby z niepełnosprawnościami. Każda kobieta i każda osoba może doświadczyć przemocy, a zajęcia można dostosować do osób, które przychodzą, niezależnie od ich kondycji czy stopnia sprawności. W Autonomii dodatkowo skończyłyśmy dwuletni kurs, w którym nauczyłyśmy się, jak pracować w metodach samoobrony z kobietami z różnego typu niepełnosprawnościami, dzięki czemu mamy w Polsce pięć takich trenerek. W ramach tego projektu wydałyśmy także z innymi organizacjami z czterech krajów europejskich broszurę "Nie znaczy nie”, skierowaną dla kobiet z niepełnosprawnościami, zwykłą i łatwą w czytaniu. To unikat na terytorium Europy, dodatkowo wydany w różnych językach.

Na ile dla ciebie, jako trenerki, jest trudne dostosowanie warsztatów dla osób z niepełnosprawnościami pod kątem aktywności fizycznej?
Ważne jest, aby nie wychodzić z założenia, że tylko moje ciało jest idealnym ciałem. Podczas warsztatów istotne jest umiejętne zadawanie pytań osobom uczestniczącym i słuchanie tego, co mówią. Później razem szukamy tych możliwości. Jeśli dla mnie użycie moich rąk jest najbardziej komfortowe, tak dla innych osób inna część ciała może być silniejsza. Tak naprawdę jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby nie dało się razem z uczestniczką wymyślić jakiejś metody obrony. Poza tym elementy obrony fizycznej w WenDo opierają się na tym, żebym mogła zrobić jeden, dwa, ewentualnie trzy ciosy i udać się w bezpieczniejsze miejsce lub zawołać o pomoc, zadzwonić na policję i działać, a nie wdawać się w sytuacje zagrożenia. Dlatego zależy nam, aby reagować jak najwcześniej i nie dopuścić do sytuacji, kiedy musimy bronić się fizycznie.

Pod względem włączenia osób z niepełnosprawnościami WenDo jest chyba ewenementem w systemach obronnych. To niezwykle cenne, zwłaszcza że przemoc nie wybiera, dotyczy wszystkich i nigdy nie wiadomo, kiedy znajdziemy się w takiej sytuacji.
Wydaje mi się, że panuje mit, stereotyp związany z tym, że przemocy doświadczają kobiety na obcasach, szczupłe, pijane czy wyzywające. Zapominamy, że tak naprawdę w przemocy nie chodzi o seks, tylko o władzę i kontrolę. Często kobiety z niepełnosprawnościami są w centrum tej przemocy, ponieważ są zależne od opiekunów. Musimy pamiętać, że każda z nas doświadcza przemocy, ale i każda z nas posiada narzędzia do prewencji.

Statystyki mówią też o tym, że kobieta, która doświadcza przemocy, czy przekroczenia granic rozumie, że to już się dzieje, ale nie reaguje ze względu na to, że bardzo często osoby, które przekraczają nasze granice, to osoby z naszego najbliższego otoczenia. Często tłumaczymy sobie, że ta osoba ma zły dzień, że nie zawsze tak się zachowuje. Wytraca się ta granica, w której mogę działać, już mogę wychodzić z niebezpiecznej dla mnie sytuacji, bo zaczynam sobie to tłumaczyć. Trzeba umieć wybrać siebie, w sytuacji kiedy normy kulturowe, wychowanie, otoczenie mówią często, aby robić co innego.

Czy dużo queerowych kobiet i queerowych osób przychodzi na warsztaty WenDo?
W Autonomii staramy się robić warsztaty skierowane do queerowych osób. Zależy nam na tym, żeby czuły się na tych zajęciach dobrze, żeby nie musiały tłumaczyć, dlaczego używają jakiegoś zaimka, chociaż dla kogoś mogą nie wyglądać nieadekwatnie do niego. Mamy też regulamin dla osób, które zapisują się na nasze warsztaty, żeby wiedziały, że mogą tutaj spotkać osoby niebinarne czy osoby transpłciowe. W Kulturze Równości jest osoba trenerska wendo Anna Smarzyński. We Wrocławiu już dwa razy zrobiłyśmy warsztaty WenDo dla osób niebinarnych i queerowych. My na wejściu nie pytamy żadnych osób o ich identyfikację płciową, ale mnie jako trenerce zależy na tym, aby jak najwięcej osób niebinarnych miało tę przestrzeń, w której poczują się swobodnie, gdzie będą mogły się uczyć, zwrócić uwagę na swoje granice i wzmocnić siebie.

Niedawno odbyła się druga polskojęzyczna akademia WenDo i dwie absolwentki tej akademii zrobiły swój dyplomowy warsztat dla osób niebinarnych i queerowych. Miałam okazję go superwizować i usłyszałam od osób uczestniczących, że gdyby to nie był warsztat dla osób niebinarnych, to by nie przyszły. Bardzo cieszę się, że WenDo się otwiera się na mniejszości i wychodzi z założenia, że to tylko system obronny dla kobiet cispłciowych i lesbijek.

Czy wiesz, ile osób wzięło udział w warsztatach WenDo, prowadzonych przez Autonomię?
Na przestrzeni lat odbyło się wiele takich warsztatów i trudno jest mi powiedzieć, ile osób wzięło w nich udział, mogę tylko powiedzieć o tych, prowadzonych przeze mnie. Ostatnio w Warszawie przeprowadziłam swój 150 warsztat, więc 300 dni swojego życia spędziłam ucząc wendo i mogę powiedzieć, że wyszkoliłam ponad 1500 kobiet. Przeszkoliłam też dwie szkoły trenerskie, których absolwentki prowadzą teraz swoje warsztaty w Polsce, Ukrainie, Czechach, Estonii.

Myślę też, że WenDo może być dobrym sposobem na wypalenie aktywistyczne. Jesteś aktywistką od wielu lat, czy czujesz, że to ci pomaga?
W aktywizmie siedzę już od niemal 20 lat, a ostatnie pięć lat to jest aktywizm dotyczący represji białoruskich więźniów i więźniarek politycznych oraz wojny w Ukrainie. Pracowałam także w schronisku dla kobiet doświadczających przemocy, więc mój aktywizm jest związany z tematami trudnymi i bardzo obciążającymi. Dlatego WenDo w tej całej sytuacji pomaga mi być w takiej mojej normie. Pomaga mi decydować, kiedy staje pomiędzy kolejnym działaniem aktywistycznym a moim własnym odpoczynkiem. Wydaje mi się, że dzięki temu umiem się zatrzymać, zrobić przerwę i nie brać na siebie kolejnych zobowiązań. Aktywność fizyczna też w tym bardzo dużo pomaga. Poza tym wielką siłą w tym wszystkim jest siostrzeństwo, wzajemne wsparcie. Mówienie o swoich problemach, bez oczekiwania, że ktoś nam poda gotowe rozwiązanie. Możemy zobaczyć, że nie jesteśmy same, że każda z nas doświadcza podobnych problemów, to jest naprawdę super.

Tęcza nad Krakowem

Rozmowa odbyła się w ramach projektu "Tęcza nad Krakowem", finansowanego ze środków Miasta Krakowa.