Klaudia Bobela: Może na początek opowie pan coś o sobie?

Piotr Żbikowski: Mam 47 lat, pracuje w korporacji. Jestem ojcem dwóch nastoletnich córek i właśnie starsza jest moją trans córką. W Polsce są organizacje skupiające osoby LGBTQIA, niestety ich rodzice i bliscy są pozostawieni sami sobie. Dlatego niecały rok temu wstąpiłem do stowarzyszenia My, Rodzice. Chciałem być częścią społeczności tych osób z bliskiego kręgu. Do nich należą wspaniali ludzie, widać to chociażby po Marszach Równości, gdzie członkowie i członkinie organizacji przytulają się do młodzieży, wspierają dobrym słowem.

Poza tym przypuszczam, że taka wymiana doświadczeń między rodzicami dzieci LGBTQIA może być niezwykle dla nich pomocna. Mogą zobaczyć, że nie są w tym sami, a inni rodzice także przeżywają podobne emocje i rozterki. Zdarza się, że po coming oucie dziecka rodzic nie wie, jak zareagować, co powiedzieć. Taka przestrzeń daje możliwość do rozmowy.

Jedną z funkcji naszego stowarzyszenia jest właśnie wspieranie rodziców, zwłaszcza tych, którym dopiero co się wyoutowały dzieci. Z drugiej strony działamy, żeby dzieci wiedziały, że nie są same z tym wszystkim, z tym całym ciężarem społecznym. Samo bycie osobą LGBTQIA nie jest w żaden sposób obciążające. Obciąża nas społeczeństwo. Z kolei nam jako rodzicom wolno więcej, bez ryzyka. Mnie nikt nie pobije ani nie zwyzywa za to, że mam transpłciowe dziecko.

Zdarza się, że dzieci same zgłaszają się do stowarzyszenia My, Rodzice z prośbą o udzielenie wsparcia, ponieważ sami nie potrafią rozmawiać o swojej niecisheteronormatywności lub rodzic tego nie wie?

Oczywiście, w naszej organizacji takimi kwestiami zajmują się osoby posiadające odpowiednie przygotowanie pedagogiczne lub psychologiczne. Wspieramy młode osoby rozmową. Trzeba pamiętać, że rodzic ma prawo wiedzieć, co się dzieje z dzieckiem i żeby nie miał pretensji do innych dorosłych, że na coś je namawiają. My informujemy, nie namawiamy. Wszystkie fundacje w ten sposób okazują wsparcie. 

W Krakowie są osoby należące do stowarzyszenia My, Rodzice i grupy Transpłciowość w Rodzinie. Ta druga to jest nieformalna grupa facebookowa, dotyczy tylko rodziców, których dzieci są transpłciowe. Uważam, że każdy rodzic trans dziecka powinien wiedzieć, że są takie miejsca i można tam porozmawiać z innymi rodzicami i wymienić doświadczenia.

Czy ta grupa działa tylko online?

To jest grupa ogólnopolska, działa online i organizuje spotkania na żywo. W Krakowie spotykamy się w raz miesiącu. Podobne spotkania organizuje się w dużych miastach w Polsce: w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu.

I o czym rozmawiacie podczas takich spotkań?

Możemy sobie swobodnie porozmawiać o rzeczach, które nie są popularne, ale które się po prostu czuje. Rozmawiamy z rodzicami, którzy dopiero zdobywają wiedzę na temat transpłciowości i uczą się odpowiednich pojęć. Takie osoby często w jednym zdaniu popełniają kilka błędów, ale takiego rodzica trzeba zaakceptować i przytulić, bo oni kochają swoje dzieci, tylko jeszcze nie potrafią tego wszystkiego, co ja już wiem. Jeszcze dwa lata temu sam tego nie wiedziałem i pewnie sam popełniałem jakieś błędy.

Kiedy weźmie się do kupy wszystkie osoby transpłciowe, ich rodziców, rodzeństwo, bliższych i dalszych przyjaciół, okazuje się, że ten temat dotyczy bardzo dużej grupy osób, a Jarosław Kaczyński, wypowiadając słowa uderzający w osoby transpłciowe na wiecu wyborczym myśli, że to kilkaset osób. Tak naprawdę on atakuje setki tysięcy osób.

Czy jako stowarzyszenie nie zastanawialiście się nad tym, aby pozwać Kaczyńskiego, za te transfobiczne wypowiedzi?

Nie chcemy brać udziału w kampanii nienawiści, poprowadzimy swoją narrację. Natomiast w Polsce, o co także zabiega stowarzyszenie My, Rodzice, przesłanką do ścigania z mowy nienawiści nie są przestępstwa ze względu na orientację seksualną, tożsamość, ekspresję płciową czy cechy płciowe. Chcemy, żeby to zostało dodane.

Boli nas, że przez tę sytuację tyle młodych ludzi wyjeżdża z Polski. Jednak trudno się dziwić. Każdy chce żyć spokojnie i nie czekać 15 lat, bo teraz nie jest czas, a o tym, że teraz nie czas, to słyszę już od 20 lat. Teraz nie jest czas na dyskusję o przemocy w rodzinie, teraz nie jest czas na dyskusje na temat praw reprodukcyjnych kobiet i aborcji. Teraz nie jest czas na dyskusję o klauzulach sumienia, co z kolei bardzo dotyka osoby interpłciowe.

Jak szkoła zareagowała na tranzycję córki? Czy jest w niej akceptowana?

Cały proces wciąż trwa, niestety jest on długotrwały, a moja córka tak naprawdę jest dopiero na początku tej drogi. To nie jest tak, że to już się stało i mogę ten proces opisać. Natomiast córka chodzi do szkoły prywatnej, gdzie jest w pełni akceptowana.

Jestem ciekawa, jak wyglądają realia osób transpłciowych w krakowskich szkołach?

Z tego, co mi wiadomo, to w szkołach publicznych wygląda to w ten sposób, że im szkoła lepsza, tym jest bardziej otwarta. Jednak dzieciaki, które cierpią na depresję, dysforię, czy różnego rodzaju nerwice nie zawsze mają wystarczająco dobre oceny, żeby dostać się do tych dobrych szkół, gdzie będą odpowiednio traktowane i będą mogły żyć bez strachu. Zostają im te szkoły, które w rankingach są znacznie niżej i tam już atmosfera bywa różna. Myślę, że Kraków nie ma się co chełpić, że ma liceum nr 5, które jest bardzo wysoko w rankingach, ponieważ co z pozostałymi szkołami? Jesteśmy drugim miastem w Polsce, a jest naprawdę słabo.



Wydaje mi się, że widać to między innymi w rankingu szkół średnich autorstwa Dominika Kuca, czy badaniach Stowarzyszenia Queerowy Maj. Tym bardziej, że w szkole nie ma bezpiecznej przestrzeni, w której młodzież LGBT może znaleźć pomoc. Nie ma psychologa, niby jest pedagog, ale ta instytucja też nie zawsze jest pomocna.

Szkolny pedagog nie ma przygotowania i wiedzy na temat nieheteronormatywności, a co dopiero o transpłciowości. Często wręcz terapeuci i terapeutki, lekarze i lekarki nie mają wiedzy na ten temat, a co dopiero pedagodzy szkolni. Miasta i samorządy, chociaż są ograniczone przez przepisy centralne, mają przestrzeń do tego, aby pomóc w kryzysie. Zwłaszcza przy zapaści psychiatrii dziecięcej. Powinni wesprzeć środowisko pedagogów po to, żeby szkoły stały się miejscem akceptującym każdego ucznia, każdą uczennicę, osobę uczniowską. Niestety to się nie dzieje.

Jednak mimo tak nieciekawej sytuacji, widać obecnie w młodzieży ogromną zmianę. Są bardziej dojrzali, lepiej obeznani z tematem i bardziej otwarci. 

Nie czują się zagrożeni i jest to dla nich normalne. Młodzież w Holandii, gdzie małżeństwa jednopłciowe są legalne od 2001 roku, uważają to za naturalne. Czasem dziwią się, że jak to wprowadzono równość małżeńską, skoro wtedy to wprowadzili, to co było wcześniej? Oni czasami nie są świadomi, że wcześniej nie było tego prawa, że ten temat w ogóle nie istniał w przestrzeni publicznej.

W tym wszystkim Polska obecnie jest krajem wspierającym bigamię, bo w momencie, kiedy polsko-holenderska para jednopłciowa zawrze związek małżeński w Holandii, to w Polsce ta osoba o polskim obywatelstwie wciąż jest stanu wolnego i może normalnie wziąć ślub. Dlatego jednym z postulatów stowarzyszenia My, Rodzice jest wprowadzenie równości małżeńskiej, która jest prawem człowieka.

Zastanawiam się, z czego wynika zmiana w polskiej młodzieży? Będąc wciąż w otoczeniu bardzo homofobicznego środowiska, czego często można doświadczyć w naszym kraju, gdzie temat LGBT jest poruszany głównie w negatywny sposób, chociażby poprzez strefy wolne od LGBT.

Myślę, że mamy bardzo mądrą młodzież. Młodzi wyjeżdżają, widzą, jak wygląda świat, mają dostęp do internetu i możliwość dotarcia do tego lepszego przekazu. Widzą, w jakiej jest formie i na czym jest oparty i porównuje z tym przekazem negatywnym.

Mnie przeraża, że wiele osób, nawet starszych ode mnie, wielu ludzi dorosłych nie rozróżnia dobra od zła. Potrafią zaatakować kogoś, kogo nie znają, za coś, o czym nie ma pojęcia. Dlatego sam w pracy, czy w otoczeniu znajomych, zakładam tęczowe elementy. Nie ukrywam, że jestem rodzicem transpłciowego dziecka. Jak ktoś coś mówi negatywnego, to ja mówię od razu, że tak, ja mam takie dziecko. Czy chcesz wiedzieć coś więcej na ten temat? I od razu widzę, jak to zmienia narrację w moim otoczeniu. Ta wiedza i podejście się rozprzestrzenia, zwłaszcza że ten temat istniał od zawsze.

To tak jak z osobami leworęcznymi. Jeszcze 40 lat temu się uważało, że takie osoby to aberracja i zmuszało je do pisania prawą ręką. I czy to znaczy, że nagle pojawił się wysyp osób leworęcznych? Oczywiście, że nie. Tak samo jest z osobami LGBT. To nie jest tak, że po przeczytaniu mangi, obejrzeniu filmu, czy wyjściu do klubu ktoś nagle zacznie swoją orientację definiować inaczej niż do tej pory. Jeśli ktoś mówi, że to jest propaganda, to ja też odpowiadam, w którym dokładnie dniu zdecydowałeś, że będziesz osobą heteroseksualną.

Niestety tutaj dalej ciągnie się poważna konsekwencja braku edukacji seksualnej, ponieważ ludzie nie rozumieją, skąd to się bierze.

To samo jest z transpłciowością. Też wiele osób łapię na tym, że myślą, że to jest kwestia wyboru danej osoby. To, że my teraz wiemy, że coś takiego zawsze istniało, tak jak zawały serca, nie znaczy, że nagle stały się one modne. Zdobyliśmy wiedzę na temat kardiologii i wiemy, jak to działa. Tak samo jest z transpłciowością, której towarzyszy dysforia — zdobyliśmy wiedzę na jej temat.

To, że społeczeństwo wciąż przepracowuje i oswaja temat transpłciowości, jest zrozumiałe. A czy spotkał się pan kiedyś z transfobią wśród osób LGBT?

Oczywiście, że się zdarza. Każdy z nas jest tylko człowiekiem. To, że ktoś jest gejem czy lesbijką, nie oznacza automatycznie, że ten ktoś jest dobrą, otwartą, akceptującą osobą. To wciąż może być osoba transfobiczna. Wydaje się, że środowisko powinno być bardziej otwarte i wspierające, niestety nie jest.

A czym dla Pana jest aktywizm?

Mnie słowo aktywista kojarzy się z czymś znacznie więcej, z kimś, kto organizuje Marsz Równości, czy protesty. To jest dla mnie aktywizm. Ja na to wszystko trochę już nie mam siły i czasu, nie chce też się w tym wszystkim wypalić.

A czy doświadczył pan już takiego wypalenia aktywistycznego?

Oczywiście, że doświadczyłem. To wszystko jest trudne i emocjonalne. I to nie zawsze chodzi o to, żeby stać na pierwszej linii frontu, ale żeby robić rzeczy, na które się ma wpływ w swoim najbliższym otoczeniu. To, co mi daje siłę, to kiedy widzę, że chociażby wśród moich znajomych zachodzi zmiana. Zmienia się język, mówienie publicznie dowcipów o “pedałach” już się skończyło.

Co według pana musi się zmienić w Polsce, żeby młode osoby transpłciowe wreszcie mogły żyć w spokoju?

Myślę, że tutaj co rodzic, to będzie inna odpowiedź. Powinno się zmienić mnóstwo rzeczy. Na początek mowa nienawiści, powinna pojawić się przesłanka do ścigania mowy nienawiści z powodu tożsamości płciowej, żeby wszystkie wypowiedzi transfobiczne można było ścigać.

Druga rzecz to psychiatria dziecięca, bo osoby transpłciowe zwłaszcza dziś potrzebują wsparcia. Oczywiście bardzo ważne jest też ułatwienie procesu tranzycji prawnej. On powinien być dla ludzi, a nie polegać na oskarżeniu, na powoływaniu się.

Piotr Jacoń mówił o tym, jakie pytania zadają biegli podczas takiego procesu i te pytania, mają na celu określić, czy dziecko jest transpłciowe. Młodzież jest pytana, o czym myśli podczas masturbacji, czy pamiętają swój pierwszy stosunek, czy mieli z niego satysfakcję. To nie ma nic wspólnego z transpłciowością i jest niezwykle traumatyzujące. Później jest to w dokumentach, dostępne dla wszystkich stron procesu. Dlatego cały proces tranzycji prawnej na pewno jest do zmiany, żeby była ścieżka administracyjna i żadnej rozprawy sądowej. O to wszystko jako My, Rodzice zabiegamy i sygnalizujemy, że jest do zmiany.