Wiktoria Aleksandra Barańska – członkini kolektywu Tęczowy Sanok organizującego Marsz Równości w Sanoku, od września 2022 roku w Sekretariacie Koalicji Miast Maszerujących. Członkini zarządu Stowarzyszenia Spójnik działającego na rzecz integracji środowisk progresywnych i lewicowych oraz zarządu okręgu podkarpackiego partii Razem. Współorganizatorka Krakowskiej Manify oraz licznych demonstracji na rzecz praw kobiet. Doktorantka na Uniwersytecie Jagiellońskim, prowadzi badania nad mediami skierowanymi do społeczności LGBT+.
Jak doszło do tego, że ulicami Sanoka przeszedł w 2022 roku Marsz Równości?
Wiktoria Aleksandra Barańska: Marsz był czymś, o czym marzyłam od dłuższego czasu i zawsze wydawało się mi, że to niemożliwe. W ogóle Sanok był kiedyś miastem, w którym raczej nikt nigdy nie wychodził na ulicę z żadnego powodu. To się zaczęło nieśmiało zmieniać przy wolnych sądach, później przy protestach kobiet, każdy kolejny odbywał się z większą energią, więc pod tym kątem grunt był przygotowany pod marsz przez inne aktywistki i aktywistów.
Sama robiłam różne demonstracje, ale w innych miastach. I tak pewnego dnia, gdy akurat pomagałam w magazynie segregować ubrania dla osób uchodźczych, dostałam na Facebooku zaproszenie na wydarzenie: Marsz Równości w Sanoku. Napisałam do Wiolki Fedorus, która wysłała mi to zaproszenie i zostałam zaproszona do grupy organizacyjnej, w której była już bardzo fajna energia, ale na początku było dosyć chaotycznie. Ponieważ miałam już duże doświadczenie organizacyjne – zaczęłam porządkować ten chaos. I to było najlepsze połączenie: doświadczenia z ogromną wiarą w to, że się uda. W pewnym momencie też uwierzyłam i pomyślałam: a właściwie dlaczego miałoby się nie udać?
A jak na wieść o Marszu zareagowało miasto?
Nie było oporu ze strony władz miasta. Myślałam, że będą robić problemy, ale było zaskakująco neutralnie. Może nie było super entuzjazmu, ale nie było też wielkiego rzucania kłód pod nogi. Wsparła nas jedna radna, nauczycielka, która wspaniale przemawiała na Marszu: powiedziała, że wie, że to ważne dla jej uczniów. Było też dwóch radnych, którzy mówili, że wspierają tę ideę, wypowiadali się też pozytywnie w lokalnych mediach, co było dla nas ważne, ale w końcu się nie pojawili. Byli też tacy, którzy od początku mówili, że to nie do końca ich bajka i nie przyjdą, ale uważają, że każdy ma prawo demonstrować i że spoko, że działamy.
Ze strony urzędu i w ogóle z współpracy z Policją też dominowało takie nastawienie, że przede wszystkim ma być bezpiecznie. Widać było, że nikt nie chciał, by w Polskę poszedł przekaz o drugim Białymstoku, o tym że Marsz Równości jest atakowany przez nacjonalistyczne bojówki. Co dla nas było ważne? By twardo negocjować i stawiać na swoim w niektórych kwestiach, np. pojawił się w pewnym momencie pomysł, by startować z parkingu przy basenie. Więc powiedziałam wprost, że ja z żadnego parkingu nie będę startować, bo to będzie po prostu źle wyglądać i nie będzie komfortowe dla osób uczestniczących. W końcu udało nam się wynegocjować, by Marsz Równości zaczynał się na Błoniach. A w tym roku idziemy z rynku!
To bardzo symboliczne, bo miejsce i trasa mają znaczenie, są ważne w kontekście przestrzeni miejskiej i naszej widzialności!
Ten problem jest potęgowany, jeśli masz małą przestrzeń, bo nam pozgłaszali różne męskie różańce w różnych częściach miasta, no i był problem z trasą ze względu na konieczność zachowania 100 metrów odstępu. U nas wszystko jest blisko siebie, więc wymyślenie takiej trasy, żeby się nie spotkać było dość trudne. Ale po długich negocjacjach udało się zrobić taką trasę, która pasowała zarówno nam, jak i miastu.
W ostatnich latach rozmawialiśmy z ludźmi w różnych miastach, miasteczkach i czasem dało się słyszeć, że właśnie nie da się, bo jest konserwatywnie, bo jest małe miasto, bo jest urząd nieprzychylny, bo rządzi PiS. I co byś powiedziała takim osobom w kontekście tego, że jednak się da?
Myślę, że po prostu warto próbować. Nie znam też wszystkich miejscowości w Polsce, może faktycznie się okaże, że w jakimś miejscu będzie trudno. I organizacja marszu będzie wymagała odwołań do sądu i ktoś na przykład się zniechęci, bo nie będzie miał przestrzeni na takie próby. Ale myślę, że warto spróbować. Jeżeli się okaże, że jest tak strasznie ciężko, że ktoś nie daje rady, to można też odpuścić. Ale przynajmniej spróbowałabym, choćby po to, żeby zobaczyć jak to wygląda na przyszłość. Satysfakcja na pewno jest niesamowita.
I jest też Koalicja Miast Maszerujących, która wspiera nowe i początkujące Marsze Równości!
Koalicja zajmuje się właśnie wspieraniem nowych miejsc, oferuje wsparcie organizacyjne. I jesteśmy geograficznie podzieleni, więc daję znać, że jeśli ktoś będzie chciał zorganizować Marsz Równości to można się do nas odzywać i chętnie wam pomożemy! Lokalnie będziemy mieć w tym roku trzeci marsz na Podkarpaciu, w Krośnie (26 sierpnia). Bardzo się z tego cieszę.
Chciałabym cię też poprosić o kilka słów otuchy, porad dla osób, które chciałyby zorganizować Marsz Równości w mniejszym mieście. O czym warto pamiętać? O czym np. myślisz sobie teraz z perspektywy czasu, że fajnie by było wiedzieć wcześniej?
Myślę, że fajnie byłoby rozpisać sobie jasną listę obowiązków i kto za co odpowiada. I kontrolować to, bo u nas czasami to się trochę rozmywało w kontekście odpowiedzialności. Czasami z takich banalnych powodów, że np. dwie osoby mają tak samo na imię i każda z nich myślała, że to ta druga ma się tym zająć. Zwłaszcza, gdy się robi coś pierwszy raz to warto sobie jasno ustalić zasady. Warto też się rozejrzeć wcześniej za jakimiś źródłami finansowania, bo zbiórki też są różne i mają różne rozliczenia. W Koalicji we współpracy z Funduszem dla Odmiany ruszyły np. mini granty dla nowych i młodych Marszy Równości. Na pewno warto też zapisać w kalendarzu datę miesiąc wcześniej i pamiętać o zgłoszeniu Marszu, by nikt nas nie uprzedził. Pamiętajcie też, że to jest zgromadzenie, a nie impreza masowa, a są takie przypadki, także u nas tak było, że urząd próbował organizatorom wmówić inaczej. Tu pomogło sieciowanie, bo zdzwoniłam się ze znajomymi z innych miast, którzy mnie uspokoili i pomogli ułożyć argumenty dlaczego to nie jest impreza masowa.
Pamiętajmy też o tym, że ta druga strona też po raz pierwszy ma do czynienia z takim wydarzeniem, tak dużym zgromadzeniem. Gminy często nie mają doświadczenia. Bądźmy dla siebie wyrozumiali!
Dziękuję i do zobaczenia na Marszach Równości!
Strona Tęczowy Sanok (LGBT+ Activist Sanok)
Koalicja Miast Maszerujących
Petycja • Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji
Mamy prawo protestować!